Stelmach napisał(a):Bardzo razi mnie pomieszanie z poplątaniem electro, minimal, uplift, tech... wszystko na pałę do jednego wora
Czasem mogło być to narzucone wymaganiami labela. Trudno powiedzieć coś więcej, nie znając konkretów, ale takie rzeczy, jak ograniczony dobór utworów, przecież się zdarzają. W tym wypadku na pewno limituje to możliwości Carla, co moim zdaniem bezpośrednio wpływa na to, że reprezentowany tu styl nie jest równoznaczny z jego własnym.
Wciąż widzę tu co najmniej kilka pozycji wartych uwagi. Wśród nich nowy kawałek Steura - "Simple Pleasures". Mam nadzieję, że jest to związane z powrotem do korzeni, bo po tym, jak przerzucił się na pseudo electro wraz z wydaniem albumu, gość dla mnie zupełnie przestał istnieć. Nie ustępuje mu upliftowa propozycja od samego Carla B - "Take Off", która poziomem nawiązuje do jego dawnych kawałków. Tuż obok świeży featuring z Jonim. Kiedyś nie pomyślałbym, że po sukcesach z lat 2004-2006 oni dziś będą nadal w tym samym miejscu. "Orchid Blossom" to nic przełomowego, ale udanie reprodukuje gorące melodie od Joniego, ze wspomnianych lat, w stylizacji z "Just a Thought" Carla B, które pewnie przesądziło o zainteresowaniu się przez BH jego sylwetką. "Definition" - cóż, dziwny utwór, chyba to najlepsze określenie. Niby kicz, ale z drugiej strony przynajmniej pozostaje w pamięci, w przeciwieństwie do setki upliftów, jakie wychodzą każdego miesiąca.
Mash-up spod piątki całkiem niezły. Chwilę wcześniej przebojowy Mr Sam, który po kilku miesiącach spodobał się nawet mi, choć po pierwszym odsłuchu myślałem, że to kompletnie niemożliwe. Trudno jednak nie docenić arenowego wykopu tego brzęczącego bassline'u. Wokal przemilczę, dodając tylko, że i tak jest o niebo lepiej niż w "Rain".
Warto wspomnieć też o "Sunshower", które w moim przekonaniu jest pociskiem na miarę dawnych dokonań Stoneface & Terminal. Druga połowa miksu zdecydowanie słabiej. Zgadzam się tu ze Stelmachem, że te electro-wannabe-minimalowe wybryki zupełnie nietrafione i nie na miejscu. Dziesiątkę wybaczę, ale "Sticky Tape" to jest największy babol tej kompilacji. 12 i 13 mnie nie przekonują, za to ostatnie "Tropical Shores" na pewno. Solidny melodic trancer.