W dziwnych żyjemy czasach, że większość nagrań trzeba określać mianem "dark trancowych". W wielu z nich jest przecież duch dawnego transu, niemal wszystkie brzmią równie oldschoolowo jak dobra część pozycji od duetu Kuffdam & Plant. Jak uplifting, to w stylu "Meltdown", jak progressive, to w nutę "Balearica". Kuffdam zaskoczył, bo "Burning Up" nie zwiastował nic wielkiego, aczkolwiek sam kawałek jest całkiem niezły. Nawet długie sample promocyjne nie oddawały odpowiednio potencjału tego wydawnictwa.
Tymczasem mamy album, który może być w czołówce trancowych długograjów na koniec roku. Czego mi brakuje? Na pewno rozwinięcia historii numeru dwa i być może zastąpienia ostatnich dwóch kawałków zupełnie nowym materiałem bądź przynajmniej mniej znanymi trackami od K&P.
Odnośnie "The Last Time" mam takie same odczucia, jak Stelmach w podsumowaniu, tj. wokal nie psuje nagrania, więcej, dodaje takiego elementu niepewności i wyczekiwania, które dobrze buduje podkład. "Shagadelic" brzmi jak wyrazistsze "Turn Your Hand to This", choć niecierpliwi jeszcze bardziej, bo świadomość, że przecież cały album nie jest taki progresywny, pozostaje. "Burning Up" chyba trochę zbyt niewymowne jak na singiel promujący. Trzy kolejne kawałki brzmią na pewno lepiej, choć wiem, że "Network Jam" - choćby ze względu na "target" - kompletnie nie sprawdziłoby się w reklamowaniu albumu. "Heroes" pozostaje moim ulubieńcem tego trio, głównie ze względu na "pozaciaganą", upliftową melodię, która przypomina mi starzych faworytów od szkocko-cypryjskiego projektu.
JoseDiablo napisał(a):Premiera albumu w dniu dzisiejszym w słynnącym z poślizgów czasowych labelu - Vandit. Z tego co czytałem nie inaczej jest z tym albumem, który miał wyjść w zeszłym roku.
Zgadza się. Na myspace Kuffdama trafiłem na info, że krążek miał trafić do sprzedaży blisko rok temu. Nie wygląda to na pomyłkę, bo '2008' pojawia się w toku jego 'biografii' dwukrotnie w tym właśnie kontekście. Jeśli jednak chodzi o organizację samego labela, to o współpracy z nimi można wypowiadać się tylko w superlatywach. Życzliwi, ale przede wszystkim bardzo aktywni i poinformowani. Na maile odpowiadają w ciagu kilku, kilkudziesięciu minut (!), a na zrealizowanie "złożonej" prośby nie trzeba czekać dłużej jak jeden dzień. A co tu powiedzieć o innych wytwórniach, menedżerach itd.? Cóż, przedstawiciel Eddiego Halliwella, Simon, odpisał mi kiedyś po trzech miesiącach, tłumacząc, że mail 'zapodział mu się w skrzynce'
.