Artist : Fuckpony
Album : Let the Love Flow
Label : Bpitch Control
Cat. : BPC204
TRACKLISTING:
01. R U Feeling Abroad 6:22
02. I´m Burning Inside 9:14
03. I Know It Happened (feat. Chela Simone) 6:25
04. Real Love Is Forever 6:16
05. Orgasm On The Dancefloor Saturday Night 6:33
06. Fall Into Me (feat. Chela Simone And Laila Tov) 5:12
07. A Pills Medley 6:32
08. You Can´t Touch But Feel Free To Look 6:35
09. Always Sunday 5:33
10. Let The Love Flow 3:25
Płyta rozpoczyna się długim wprowadzeniem – wibrujące pasaże klawiszy, podbite mechanicznymi stukami i improwizowaną partią „żywej” perkusji, niosą syntetyczne wejścia dęciaków, oplecione dubowymi efektami („R U Feeling Abroad”). Dopiero w połowie utworu uderza house`owy bit, doprowadzając całość do energetycznego finału. Podobnie jest w „I`m Burning Inside”. Pierwsze dźwięki nagrania wskazują, że będziemy mieli do czynienia z nastrojowym IDM – dopiero twardy bit techno, opleciony mrocznym basem, sprawia, iż kompozycja nabiera tanecznego pulsu, łącząc kąsające akordy klawiszy z wokalnym samplem.
Ten ostatni wątek rozwija pełniej „I Know It Happened”. Na zbasowanym podkładzie o dub-house`owym tempie, rozbrzmiewa bowiem zmysłowa wokaliza Cheli Simone, idealnie korespondując z rwaną partią saksofonu, stanowiącą jakby groteskowe odbicie podobnej wstawki ze słynnego „Destination Unknown” Alexa Gaudino. Po raz drugi żeńskie głosy pojawiają się w „Fall Into Me”. Tym razem to duet – wraz z Chelą Simone śpiewa Laila Tov, tworząc emanujący erotycznym tchnieniem detroitowy deep house.
Podobnie głębokie bity znajdujemy w „A Pills Medley”. W tym przypadku Haze podbarwia swoją kompozycję jeszcze bardziej na amerykańską modłę. „Żywy” pochód bębnów, wspartych plemiennymi congami, niesie tu soczystą partię jazzujących organów i melodyjnie pobrzękujące piano. Choć wszystko to ma euforyczny charakter, kończy się zaskakującym wejściem filmowych smyczków o niepokojącym klimacie. Perkusja i fortepian są również głównymi elementami brzmienia „You Can`t Touch But Feel Free To Look” – tym razem Haze uzupełnia je transowym arpeggio, niespodziewanie przełamanym dubstepowym breakiem.
Bardziej oldskulowy charakter mają dwie inne kompozycje – „Real Love Is Forever” i tytułowa „Let The Love Flow”. Amerykański producent składa w nich hołd mistrzom house`u z Chicago, sięgając po mechaniczny rytm automatu perkusyjnego i radosne akordy syntetycznego piano.
To, że Haze trzyma jednocześnie rękę na pulsie modnych brzmień, staje się jasne po przesłuchaniu „Orgasm On The Dancefloor (Saturday Night” i „Always Sunday”. W pierwszym nagraniu pojawiają się popularne obecnie wtręty w stylu latino (fortepian i perkusjonalia), a w drugim – zgrabna stylizacja na minimal, zmiksowany z melancholijnymi dźwiękami spod znaku IDM.
Pomijając groteskowe tytuły utworów, „Let The Love Flow” robi świetne wrażenie: pomysłowością aranżacji, ciekawymi melodiami, bogatym brzmieniem, świeżym spojrzeniem na kanon klubowego grania. Kiedy się słucha takiej płyty, przyszłość klubowej elektroniki maluje się w jasnych barwach. -
źródło nowamuzyka.plsample - http://www.kompakt.fm/releases/let_the_love_flow