Nieźle. Dokładnie kilka dni temu wróciłem do Shpongle. Pierwszy raz miałem styczność z ich muzyką dwa lata temu. Wtedy, może ze względu na nagłośnienie, może ze względu na okoliczności, nie zrobiła na mnie odpowiedniego wrażenia. Teraz poznaję ją na nowo i jestem zdumiony. Próżno szukać tutaj porównań czy odwołań do innych artystów, tak - artystów, muzyki elektronicznej, bo brzmienie jest po prostu unikalne. Niby ten orientalizm był już nieco wcześniej, myślę o Banco De Gaii, ale porównanie byłoby krzywdzące dla każdego z projektów.
Może z oceną powinienem poczekać, aż minie mi takie wrażenie 'na gorąco', ale w tym wypadku nie sądzę, by uległa ona zmianie. Kapitalny, naprawdę kapitalny album, KANON. Niby miałem napisać, że za najlepszy album Shpongle uważam "Tales of the Inexpressible", ale uznałem, że każdy jest wyjątkowy na swój sposób. Pierwszy najbliższy psybientowi, drugi tak zwanej "World Music", a trzeci po trosze każdemu z nich, zgrabnie łącząc to, co w nich najlepsze. Na marginesie: kolejny, czwarty krążek "Ineffable Mysteries from Shpongleland'" już jesienią. Początkowo myślałem, że tytuł to tylko jeden z dowodów na naigrywanie się z fanów, ale po kilku informacjach na myspacowym blogu projektu wątpię, aby Posfordowi chciało się wymyślać takie intrygi, by potem męczyć się, pisząc na tym portalu
. Poza tym jest już zorganizowane specjalne show, podczas którego odbędzie się premiera albumu.
Nie będę się więcej rozpisywał, bo zwyczajnie nie ma to sensu. Za rekomendację może posłuży niektórym fakt, że od kilku dni od Shpongle nie mogę się oderwać (tak, "I feel... Shpongled"
), innym - popularność tematu w dziale
. Żałuję tylko, że wydawnictwa z Twisted Records tak trudno uchwycić w Polsce po przyzwoitej cenie.
A'propos wypracowanej na sterydach postury Arnolda, to również Mind pytał mnie, czy także i tutaj chemia nie miała swego udziału. Nie wiem, nie pytam, mam tylko nadzieję, że nie były to dopalacze.com
.