Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Relacja
Wszystko o zbliżających się imprezach. Line-upy, tracklisty, zdjęcia, opinie.

Powrót do Imprezy

Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez sector 28 kwi 2009, 22:32

Na wstepie chcialbym zaznaczyc, ze ten post raczej juz nie informuje o impreze, poniewaz juz sie ona odbyla, a przedstawia moje wrazenia po impreze, ktore pare osob na forum moga zainteresowac (mam nadzieje).

Zaczne od samego poczatku naszego wypadu imprezowego, ktory o ile sie nie myle mial miejsce na poczatku marca. Wtedy to po raz pierwszy z Piotrem, zwanym Rezem, pogromca masonskiego plebsu wyczailismy info o imprezie. Z jednej strony zainteresowalo nas miejsce jakim jest slynne Inside Out aka The Arches a z drugiej lineup, ktory prezentowal sie o niebo lepiej niz nie jeden festynowy event w Polszy (c) Juma. Poniewaz miala to byc noc z cyklu Tribute To Barry Connoll to wiadomo bylo ze musi byc grubo. Tak tez wlasnie bylo a organizatorzy staneli na wysokosci zadania zgarniajac w 1 miejscu wiekszosc popeliniarzy. Zagrali miedzy innymi: Mark Sherry, Bryan Kearney, Greg Downey, David Forbes, Paul Webster, czyli praktycznie sama smietanka wysp.
Do tej pory wiekszosc nazwisk moglem ogladac jedynie na youtube, nie marzac nawet o zobaczeniu ich w PL klubie czy evencie. Mimo, ze wszyscy wymienieni grali w PL to o dziwo jedynie tylko raz a najlepsze to, ze kazdy w innym miejscu i innej porze.

Po obczajeniu wszystkiego. Calego info, obadanianiu terenu, eventualnego noclego i cen postanowilismy z Rezystorem, ze wchodzimy na calego w ta masonska impreze. Gdy my juz bylismy podjarani na maxa, okazalo sie, ze slynny pan Juma, uwazany tu i ówdzie za Polskiego Kearneya mieszka dosc blisko Glasgow i jest rownie chetny co my na potancowke. Co bylo jeszcze lepsze, zaoferowal nam nocleg i jakze swietne obiadki swojej mamy gratis. Czego mozna bylo chciec wiecej? Po uzgodnieniu wszystkiego z Jumasem i Rezem (jak sie pozniej okazalo wcale nie wszystkiego :- D) nastapil booking tiketsow na erplejny i wyczekiwanie na 30 marca na moment w ktorym miala sie zaczac sprzedaz biletow na densing.
Pod koniec marca wszystko bylo juz zapiete na przed ostatni guzik. Mielismy bilety na samolot, bilety na impreze, nocleg u Jumasa i wszystko co do szczescia potrzeba. Zatem jazda jazda, jazda-a-a-a!

Podroz do krainy masonskiej, gdzie jak sie okazalo jest straszny burdel :- D rozpoczela sie o 3:30 w nocy z czwartku na piatek, kiedy to trzeba bylo zrobic gruby zryw i zaczac wypad na lotnisko. Lot mielismy dopiero o 8:20 ale jak wiadomo trzeba bylo sie stawic wczesniej w celu odpra... tfu wypicia powitalnego piwka. I tak my z okolic Birmingham, Piotr z Londynu spotkalismy sie o godzinie 6:30 na praslowianskim piwie na lotnisku London Stansted.

Obrazek

Jak mowi stare pra-slowianskie przyslowie, prawdziwy gentelman nie pije przed 12 w malych ilosciach i tego sie trzymalismy, bo jak to ktos madry powiedzial, przyslowia sa madroscia narodu. Wszystko pieknie ladnie szlo, kiedy to nagle okazalo sie ze Rez zgubil dowod. Nie minelo 5min, kiedy to w cudem zguba znalazla sie w portwelu! Pomyslelismy sobie, ze zaczyna sie niezle. 30min wyprawy a tu juz zdazylismy zgubic dowod. No, ale nic. Juz nie bylo odwrotu, wiec udalismy sie do Gate 86 celem wejscia na poklad maszyny.
Tutaj pamiatkowe zdjecia na tle Pana Rajana.

Obrazek Obrazek

Wszystko poszlo gladko i tak ok godziny 9.20 przylecielismy do Glasgow Prestwik. Jak sie okazlo Juma juz na nas czekal na podziemnym parkingu. Po paru minutach szukania okazalo sie, ze parking podziemny nie istnieje a Juma jest na innym lotnisku :- D Zaczynalo sie coraz lepiej. Zgubiony dowod, pomylone lotniska a to dopiero poczatek! :- D Ale nic to, po odegraniu masonskich piesni pod pojemnikiem na listy na puszkach po red bullu i opyrtoleniu paru chrupek zjawil sie Juma we wlasnej osobie. Radosci nie byolo konca. Spiewy, wiwaty, znowu piesni masonskie a na koniec pamiatkowe zdjecia z kaloszami oraz masonskimi stwojami ludowymi. W koncu takie rzczy nie zdarzaja sie 2x wiec trzeba bylo korzystac!

Obrazek Obrazek

Nastepnie jak to na gentelmanow i dame przystalo udalismy sie do centrum celem zjedzenia chmielowego obiadu gdzie podziwialismy zdolnosci szkockich kelnerek trenujacych noszenie talezy na rekach na 'real ale festival' gdzie podobno mialy zaprezentowac swoje umiejetnosci i wystapic przed szersza publiczoscia. O dziwo Juma sie nie przestarszyl i nie wierzyl ze mozemy zrobic popeline u niego na yardzie kwadratowym i po uprzednim zrobieniu zakupow chmielowych i spirytusowych (oczywiscie w celu duchowego oczyszczenia stanu naszego pierdolca) zabral nas do domu gdzie czekala juz na nas Pani Mama z pysznym obiadkiem!

Po zjedzeniu wszystkiego Juma zabral sie (niestety) do pracy a my zaleglismy na lozku w celu uspokojenia naszego poziomu nirwany. Chwile przed przyjazdem imieninowego solenizanta udalo nam sie przebudzic i sprobowac swietnego tradycyjnego masonskiego smakolyka jakim jest piwko grafenwalder.

Ok godziny 21 zaczelismy oczyszczanie organizmow. Duchowym zabiegom nie bylo konca. Leczylismy sie chmielem oraz vodka. Niby nic, ale jednak o 12 nastapil punkt kulminacyjny, kiedy to Pan Tato zaczal spiewac stworzony na potrzeby naszej imprezy mix 'sto lat' dla solenizanta Marka (Jumy). Bylo goraco nie powiem. Jednak jakos dalismy rade. Jak to mowi kolejne przyslowie. Jesli wejdziesz miedzy wrony, zachowuj sie jak one. Dlatego tez, postanowilismy sie troche wyciszyc i pomodlic do kotleta.

Obrazek

Poniewaz, obrzedowe akcesoria zaczely nam sie konczyc. Zaczelismy pomalu sie zwijac do spania, zwlaszcza ze przed nami czekal ciezki dzien. Impreza polaczona ze zwiedzaniem szkocji. Juma pokazal nam pare trikow. Westbam mixujacy lokciem jest niczym w porownaniu do Marka mixujacego prawym półdupkiem! Wierzcie lub nie, ale jego skill naprawde zapieral dech w piersiach. Nie od prady znany jest on jako Marek Kearney!

Obrazek

Swoja droga nie moge pominac jakze waznego faktu, kiedy to Piotr, zwany pozniej Posejdonem mocno nadszarpnal goscinnosc Pani Mamy.
Cala akcja miala miejsce w ubikacji podczas mojego mycia zebow. Kiedy to Posejdon probowal wejsc przez zamkniete drzwi do mnie i chyba pogibac sie ze mna, bo ze staniem to juz mialo malo wspolnego, ja za cholere nie chcialem mu otworzyc. Co gorsza sam wyzej wspomniany nie dawal za wygrana i probowal przekonac mnie do otwarcia drzwi poprzez interwencje Pani Mamy. Jednak na nit sie to zdalo, a w kuchni dalo sie slyszec jakze slodkie ‘jeszcze raz mnie nazwiesz Pani Mamo i Ci zajebie’ :- D Jakby tego bylo malo, Posejdon w ramach przeprosin chcial zalozyc jeszcze specjalny stroj bojowy Pani Mamy, ktory zostaje przewaznie uzywany w kuchni a po szkocku zwany fartuchem. Jednak po raz kolejny raz mu nie poszlo i tylko dostal po glowie z karata takze od Pani Mamy. W ramach zadosc uczynienia chcial pomoc i nadmuchac solenizantowi jego latajacy materac na, ktorym mial spac, jednak 3ci raz zapodal faila. Pare wdechow, wydechow i odrazu bylo widac, ze Posejdon najlepszym dymaczem matraccow nie jest. Na cale szczescie ja musialem przejac ‘paleczke’ i pokazac kto tu naprawde rzadzi i nadymalem matracco na kamien, dzieki czemu wszyscy juz mieli poscielone i tym oto sposobem udalismy sie spac.


Nastepnego dnia rano. Po strzeszczeniu sobie calego poprzedniego dnia, wieczora, nocy, misia i innych kabaretow wybralismy sie na wypad do edynburga, gdzie pan przewodnik zaprowadzil nas na (tak mowil) stary masonski obiekt wulkaniczny, gdzie podziwialismy widoki miasta. Nie powiem, wchodzilo sie ciezko, pare razy z czy to Aurelia, Ja czy Piotr chcielismy uciec, miec w dupie impreze i isc na miasto, jednak nasza oaza spokoju pan Marek nam na to nie pozwolil i tak pomalu, ale doszlismy na szczyt, szczytow swiata.
Widok byl dokladnie taki jak powiedzial Marek. Rewelacja, widac cale miasto a kawalek morza. Szkoda tylko, ze niebo nie bylo do konca niebieskie. Widac nasze modly do masonskich bogow nie byly na tyle silne zeby rozgonic owa 'mgle'. Ale oczywiscie jak na polaków przystalo (POLSKA PANY) napstrykalismy cala 'klisze zdjec' a fiordy to nam z reki jadly! :- D

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Wszystko pieknie ladnie. Kabarety jak zawsze. Miejscowi zrobili nam pare lodow. My przegralismy troche kasy w kasynie :- D by pomalu zbierac sie do domu, w celu ogarniecia sie przed impreza, ktora zblizala sie wielkimi krokami. Jakze weseli bylismy, kiedy to grupka miejscowych 'Elek' zegnala nas w ludowych strojach.

Obrazek

Ale, ale, ale, bylismy nie ugieci i nie dalismy sie namowic na postoj i dalej pomknelismy do domu.

Gdy w wreszcie dotarlismy do domu, zastal nas jakze bliski przyjaciel imprezowiczow, rosolek w reworku Pani Mamy. Cus pieknego. Pojedli popili i pora bylo sie zbierac juz na imprezke. Podczas gdy mister drajver zapodawal ostry bpm na drodze demonem predkosci, cala reszta obalala odpalane od zapalniczki chmielowe bomby zwane potocznie hainekenem. Wszystko szlo bardzo sprawie do momentu gdy za wczesnie zjechalismy z autostrady i wtedy zaczely sie schody bo trzeba bylo rozmawiac po NIBY angielsku z tubylcami. W jakim szoku bylismy z rezem gdy okazalo sie ze szkoci wcale nie mowia po angieslku tylko w jakims masonskim slangu. Niby nic, ale nie powiem dlugo sie napocilismy zanim znalezlismy nasz upragniony klub The Arches / Inside Out.
Od tego momentu stan naszego pierdolca rosl z minuty na minute. W zasadzie na poczatku troche sie zaniepokoilismy, poniewaz spotkala nas dosyc dluga kolejka do wejscia. Mowiac ‘dosyc dluga’ mozecie rozumiec w zasadzie ustawionych ludzi po 2ch stronach ulicy. Na cale szczescie nie bylo tak zle i wszystko o dziwo szlo bardzo szybko i w ok 10 min znalezlismy sie w srodku. Nikt sie nie pchal (prawie) i nikt nie szukal dumy. No moze oprocz jakiejs staruszki i pijaczka, ktorzy szukali dobrej duszy na zapodanie paru miedziakow.
W srodku The Arches, pierdolec podniosl sie jeszcze bardziej. Z niepozornie wygladajacej z zewnatrz meliny, klub przerodzil sie w niezwykle zajebiscie ‘wystrojony’, swietnie oswietlony oraz dobrze naglosniony mega klimatyczny klub. Sale niby bylo dwie, ale tak naprawde bylo ich wiecej o ile mozna tak powiedziec. Pomieszczenia praktycznie nie byly od siebie niczym ogrodzone. Z kazdego miejsca do drugiego mozna bylo przejsc naprawde duzym przejsciem. Mimo tego, muzyka z jednej Sali wcale nie zagluszala tego co gra na drugiej.

Obrazek
Obrazek

Poniewaz, nasze uszy juz mialy niezla uczte, postanowilismy sie troszeczke oczyscic i zaraz ruszylismy do barow, ktorych o ile sie nie myle bylo sztuk 3. Tutaj praktycznie jak przy okienku w szatni. W kolejce stalismy moze z 1 min i zaraz naszym ocza ukazywal sie jakis starszy gejowy czy tez pani ladna i pytala czym moze sluzyc. Pod tym wzgledem, niczego nie mozna zarzucic. Ilosc osob w obsludze wprost proporcjonalna do ilosci klientow. Bomba.
Jak juz nie raz wspominalem wczesniej, po obaleniu masonskich specjalow, udalismy sie do w koncu do ubikatorow, gdzie naszym ocza ukazal sie jakis gruby czarny murzynski ziom klozetowy, ktory sobie niezle podspiewywal ‘who let the dogs out’. Jakby tego bylo malo, dowiedzialem sie ze dla towarzystwa wpada do kibla na wystepy goscinne inny ziom i robi mu beatbox :- D Jak widac co kraj to obyczaj.
... ale dosyc tego, pora opisac sama granie oraz samych Djow. Pierwszy zaczal Downey. Zagral naprawde super. Laczyl trance z techno. Zapodal pare swoich grubych remixow oraz pare dobrych tehno trakow jak Reaky. Publicznosc szlala. Sam Greg takze swietnie sie bawil a co lepsze zszedl do nas na pamiatkowe zdjecie.

Obrazek

Zaraz po Gregu na podium bwil sie jakis masonski murzyn, dlatego tez udalismy sie do sali numer 2 gdzie naparzal Forbes. W miedzyczasie gdy chcielismy sie udac po raz kolejny do ubikatora, chlopaki czyli Jumas oraz Posejdon zwany Rezem wyczaili w ubikacji Kearneya :- D Ja szybko pobieglem po aparat podczas gdy reszta obskoczyla Bryana. Jak wrocilem to sam nie wiedzialem co sie dzieje. Usmiech nie schodzil Kearneyowi z ust :- D normalnie jakby sobie przykleil haha! Pare usciskow dloni, pare szybkich pytan. Jak mi to potem powiedzial Rez, Kearney po tym jak sie dowiedzial ze jestesmy z Polski powiedzial ze moment w ktorym zagral na Sunrise kawalek Tiesto byl najlepszym momentem w jego zyciu. Mysle, ze nie mial powodu klamac i ze raczej byl szczery, zwazywszy na to ze byl na niezlej peteardzie :- D Praktycznie na kazde moje slowo podawal mi reke haha jakby ogluch czy tez nie wiedzial o co chodzi. Nie mniej jednak chcial zrobic sobie z nami pare zdjec pamiatkowych. Podpisal Jumasowi plytke, ktora specjalnie na potrzeby imprezy ze sobia przywiozl.

Obrazek
Obrazek

Co moge powiedziec o Bryanie, z tej krotkiech chwili, kiedy z nim rozmawialismy i w momencie kiedy go obskoczylismy to tyle, ze wydaje sie naprawde bardzo spoko kolesiem. Byl niesamowicie sympatyczny i wydaje mi sie zdziwiony, ze tak bylismy nim zainteresowani podczas gdy on stal z kumplami i pil kolejne juz piwo. Nie moge powiedziec, ze nie, ale stan naszego pierdolca naprawde podskczyl drastycznie w gore. Dlatego tez, poszlismy schlodzic nasze jakze gorace osobowosci.
Gdy zdazylismy wejsc na salke, Forbes cisnal wlasnie Remix Bryana. Tym bardziej szybko wskoczylismy na parkiet i zaczelismy densowac. Wszyscy lecielismy pelna praslowianska kuwa na parkiecie. Podczas przejsc ja wpadalem w szal i trzaskalem duzo zdjec, ku jak sie potem okazalo uciesze wszystkich tych co pozowali :- D
Musze powiedziec ze nie czesto slucham setow Forbsa w domu, dlatego tym bardziej bylem zdziwiony i bardzo zadowolony stylu w jakim cisnal. Gral naprawde swietne same uk trensowe numery. Wszystko mixowane szybko, na pelnej k..wie. Niestety jednak wszstko co dobre sie konczy i po 45 min Davida poszlismy znowu na glowna sale gdzie juz zapodawal sazny beat grubasek Webster.
Webster zaczal naprawde dobrze. Nowy remix Joca, na poczatek, Green Velvet - Flash ( JOC rework), pozniej pare swoich nowych numerow Paul Webster - The Wolf oraz Istambul. Niby wszystko dobrze, o dziwo nawet dobrze mixowal, nie ma mowy o klopsach typu tego co gral w PL. Mimo tego wszystkiego, dobrego bpm, mocnych numerow to mnie jakos nie porwal i szczerze mowiac w porownaniu tych wszystkcich ‘gwiazd’ ktore graly tamtej nocy, wypadl imo najslabiej, jakby bez duszy.
Po pociesznym grubasku, przyszla pora na jakby nie bylo w mojej opini gwiazde wieczoru, czlowieka, chyba najbardziej zwiazanego z Barrym, a mianowicie masakratora Kearneya. Brryan jak mi powiedzial, mial zaczac od You Will Never Be Forgotten, jednak albo pokrzyzowaly mu sie plany, albo byl tak nawalony, ze juz nie wiedzial co gra ;- D Zaczal od specjalnego intro, stworzonego chyba wlasnie na potrzeby tamtejszej nocy. Publicznosc naprawde zwariowala. Wszyscy krzyczeli, w tym my, BARRY... BARRY... BARRY FUCKIN CONNELL (...) BARRY... BARRY... BARRY FUCKIN CONNELL.

Obrazek
Obrazek

Znawcy tematu moga powiedziec ze Kearney nie porwal, ze praktycznie zapodawal wszystkim podgrzane kotlety, ktore gra caly czas, jedak w moim odczuciu wcale tak nie bylo, bo Kearney naprawde odwalil swietna robote i zapodal swietny, pedzacy klimatyczny set. Mocny pedzacy BPM praktycznie nie schodzacy z predkosci. Pare swoich swietnych remixow. Wszystko o dziwo jego wygladu, ktory sugerowal, ze Bryan jest ostro nawalony, gdzie oczy z patrzeniem mialy juz tyle wspolnego co nic, gralo ze soba bardzo dobrze i bez zadnych zgrzytow przy przejsciach.
Po Kearneyu przyszla pora na Sherrego, ktorego takze bylem bardzoo ciekawy, poniewaz nigdy go nie widzialem na zywo. Szczerze mowiac zagral dobrze, jednak wiem ze potrafi lepiej. Nie znalem o dziwo praktycznie zadnego numeru, ktory zaserwowal. Nie mniej jednak widac bylo ze klubowicze wiedzieli co jest grane i o co chodzi poniewaz szaleli bez opamietania. Jakas laska nawet cos mi gadal do ucha, ze dla tego goscia naprawde warto przychodzic na imprezy i ze jest swietny. Z jeednej strony nie dziwne, ze tak go tam wszyscy lubia. Marek Wisnia ma cos w sobie z Halliwella. Potrafi rozgrzac publicznosc do czerwonosci. Nie zdazyl on nawet porzadnie zaczac a juz wszedl na stol na ktorym znajdowal sie sprzet i zaczal krzyczec do ludzi. Pod koniec seta po raz kolejny Wisienka wpadl na stol, jednak tym razem ze szkocka flaga na ktorej widnialo imie i nazwisko sp. rezydenta the arches Barrego C.

Obrazek
Obrazek

Po tym wszystkim naszym ocza ukazal sie na scianie wyswietlony napis ze impreze czas konczyc i niestety zbierac sie do domu. Mare w sumie jeszcze nie dal za wygrana i zapodal 2 traki podczas, ktorych zaczal krzyczec do sluchawek (podlaczonych zamiast mic’a) i rzucac na sale cedeki ze swoimi promo mixami. Po tym wszystkim juz nie mielismy wyjscia poniewaz klub zaczal pustoszec a i my zaczelismy sie zbierac bo szatnia, jak myslelismy, zacznie sie zapelniac i jeszcze niepotrzebnie bedziemy musieli poczekac w kolejce. Na cale szczescie, na strazy kolejek czekala wielosobowa ekipa, ktora bardzo sprawnie zajmowala sie obsluga i wszystko szlo rownie gladko jak przy wejsciu.
Reszta jest juz w sumie malo istotna, bo to tylko powrot do domu Pana Jumy, rano wyjazd na lotnisko juz odpowiednie i wracanie do domu w lekko smutnawych nastrojach, ze to juz koniec naszej imprezki.
Co do samego klubu co mysle ze warto dodac. Wystroj klubu bardzo podobny do wiekszosci (oceniam na podstawie swojego doswiadczenia) angielskich klubow, czyli z zwenatrz stodola a w srodku naprawde swietny klimat i dobrze zorganizowane. Naglosnienie w klubie bardzo dobre, przy glosnikach az trudno bylo ustac. Wszyscy klubowicze bylo widac wiedzieli glownie na co sie pisza, a takze wiedzieli co i przez kogo bedzie grane. Zadnej zamuly czy tych podobnych rzeczy. Nie przytrafilo nam sie nic przykrego czy tez chamskiego ze strony innych. Wrecz przeciwnie, wiekszosc z ludzi ktorych poznalismy byla pokojowo i raczej przyjaznie nastawiona do nas. Mysle, jednak ze warto wspomniec o jednym dosyc niemilym indycencie a mianowicie o tym jak w pewnym momencie jedna laska przegiela z poziomem pierdolca (byla na prochach) i jak to uznalismy pozniej wspolnie w domu wyskoczyla z butow i zaczela sie telepac na podlodze :| Moze dla niektorych to normalka ale dla mnie nie i pierwszy raz widzialem taka akcje. Na plus mozna zaliczyc to, ze gdy ochrona/pomoc pomogla jej wstac to wszyscy zaczeli bic brawo i dalej sie bawic :- D Niestety owej dropsiary juz nie zobaczylismy.
Ogolnie coz mozna wiecej napisac. Chcialoby sie powiedziec zeby taki klimat byl w PL czy przynajmniej takie imprezy jak tutaj w UK, jednak o tym mozemy chyba zapomniec, zwlaszcza w dobie kryzysu. Nie mniej jednak, po raz kolejny utwierdzam sie w przekonaniu, ze nie ma co jezdzic na masowki (no chyba ze z naprawde swietnym skladem) tylko raczej tulac sie po klimatycznych, znanych klubach jak ten The Arches, czy tez poprzedni gdzie bylismy z Rezem, Air w Birmingham.
Na koniec mysle ze warto podziekowac Jumasowi, ktory jakby nie bylo nas przygarnal. Oprowadzil po okolicy, zabieral wszedzie autem i ogarnial wszystko. Pani Mamie za swietne obiadki i przywolywanie Reza do stanu rownowai pierdolcowej :- ) Panie Tacie za udany Rework do 100lat i The Arches za swietna, mysle ze do tej pory moja najlepsza klubawa impreze.
Pozostaje narazie wspominac to co sie dzialo w szkocji i miec nadzieje ze niedlugo bedziemy mieli okazje po raz kolejny bawic sie razem na jakiejs rownie wypasionej imprezie w klubie.

Ps. Mam nadzieje ze komus chcialo sie przeczytac wszystko i chociaz w jakims stopniu zainteresowaly go moje wypociony :)

Tutaj linki do galeri fotek, ktore udalo mi sie wypstrykac w klubie
1: http://www.dontstayin.com/uk/glasgow/th ... o-11749080
2: http://www.dontstayin.com/uk/glasgow/th ... o-11749080
3: http://www.dontstayin.com/uk/glasgow/th ... o-11749080
Avatar użytkownika
sector
the king of bongo!
 
Wiek: 38
Skąd: /dev/null

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez Juma 28 kwi 2009, 23:18

Sector przygotowywal relacje od samego wyladowania na szkockiej ziemi, ja polece relacje na wolnym.

Sam poczatek to tak jak sector wspomnial, pomylka lotnisk, no ale tak to jest jak sie umawia z czlowiekiem iTymem ;]. Jednak dobrze ze nie wyladowali gdzies gdzie dojazd zajalby wiecej niz te 30 min wiecej. Ogolnego ogarniania mialem sporo w ten dzien bo jeszcze ( tak niestety ;/ ) praca wisiala nade mna jak skaranie boskie.

W tym czasie Sectory i Rezy wraz z przeurocza Aurelia poodpoczywali, pospacerowali i starali sie ogarniac mixowanie z vixiarskich vinyli ;]. Samo opijanie imienin pomine ;].
Gdy juz zawijalismy sie do spania okazalo sie ze Rez to jednak chlop watlego zdrowia i porzadnie nie potrafi nadmuchac materaca ;] w czym jego obowiazki przejal Sector wykonujac dodmuchy wzorowo ;]. Rano poznalismy takze milosc Rez-a do boga morz i oceanow ;] skladajacego mu danine ze wszystkiego co zje..... no coz, rozne sa religie i nie ma co dyskryminowac.

Zwiedzanie Ediego, Elki i kabarety z Misia, rozprawy nad wyzszoscia pralek Indesit nad innymi modelami pomine bo wyjebalem w lewo na miasto udajac niemieckiego zagubionego turyste( ja ja volkswagen golf tdi ).

Dojazd na impreze, dosyc prosty choc przez niepotrzebne zjechanie z dobrej drogi dojazd przeciagnal nam sie o dobre 30 min. Bylismy jednak na czas i to sie liczy. Po drodze okazalo sie ze Sector ktory kozaczyl angielskim w ogole nie potrafi porozumiec sie z ludzmi ;ppp. Co sie okazalo rowniez to to, ze w glasgow wszystkie drogi prowadza do Arches. Co ktos nam drogi nie podpowiedzial to kazda byla w innym kierunku ( najdalej wysylala nas oczywiscie POLICJA z ang. Police ).

Klub: Z zewnatrz sciany jak w przejsciu bocznym dworca Wroclaw Glowny, syf i ubostwo. W srodku zaden hi-end aczkolwiek klimat niepowtarzalny. Pieknie naglosnione 2 sceny ustawione w roznych salach ktore kompletnie sie NIE zagluszaly. Strobo oslepialo przynajmniej na minute, kolorofony itd ;p tez fajnie poustawiane.

Sama impreze zaczelismy oczywiscie od WARM-UPU ( more more 20 kilo more ). Przygrywal nam jakis kolo z koszulce szkocji z nr 1 i nazwiskiem Connell, taka sama mial takze Kearney. Szybki ogar w barze i juz zaczynal Downey. Goraco przyjety przez publike sypal dobrymi numerami. Troszke nie mogl chyba sie ogarnac bo jakis taki przymulony i zabiegany latal po klubie, ale znalazl chwilke by sie przy Nas zatrzymac, pogadac i zrobic fotki.

Udajac sie na set Forbesa uprzednio udalismy sie na maly toilet gdzie "ktos wypuscil psy". Po wyjsciu oczom ich ukazal sie...... las.... a nie Kearney ;]. Fotki, gadki szmatki ( sanrajs fantastisz ) und signing plyt. Nasz przyjaciel z osaki wydawal sie niewzruszony iloscia zadawanych przez reza pytan wiec odpowiedzial tylko na jedno a propos sunrise. Faktycznie odpowiedzial ze grajac suburbana na sunrise czul sie naj w zyciu ( choc mysle ze nie tylko wtedy ). Postanowil chyba poczuc to samo bo i suburban znalazl sie w jego tl-ce tego wieczora. Gdy juz Bryan mial Nas dosc udalismy sie na Forbesa. Po jego srogim secie, szybkie uzupelnianie plynow i gromki set Kearneya praktycznie sie juz rozpoczynal.

To co zagral opisal juz Sector, ja musze tylko przyznac ze set nie odda tego jak wiara bouce`owala na tym secie, jak swietnie sie miedzy tymi ludzmi bawilo. Pomijajac fakt pokopania mnie po kostkach przez kobiete ktora wypadla z butow, no ale nie bylem jej dluzny ;p.

Po Kearneyu wszedl Wisniewski i tez dal czadu, skokania i darcia japy Barry Barry przez Reza nie bylo konca ;].
Impreza przeminela za szybko imo. Ale nic to, mysle ze to nie ostatnia impreza w The Arches.

nastepnym razem dajcie znac ze przyjedziecie, tak zebym byl ;]

czym chata bogata ;p
pzdr
Juma
Ostatnio edytowano 29 kwi 2009, 15:13 przez Juma, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Juma
 

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez Rez 28 kwi 2009, 23:33

chlopcy radarowcy ladnie wszsytko opisali :)

ogolnie super sprawa caly wyjazd, mam nadzieje, ze Pani Mama juz sie na mnie nie gniewa;) od jej ciosu w glowe mialem nudnosci z rana;) a z dmuchaniem matareca to porazka, wiem:) potrenuje troche i nastepnym razem bedzie lepiej:)

jeszcze raz wielkie dzieki za goscine Juma!!! i miejmy nadzieje do zobaczenia wkrotce:)
Avatar użytkownika
Rez
 
Wiek: 37
Skąd: Wroclaw/Londyn

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez Tulipan aka Nexus 29 kwi 2009, 0:19

wielkie dzieki za relacje czytam to i mam łzy w oczach, piekne uczczenie pamieci wspanialego dja ktory za wczesnie odszedl... dziekuje chlopcy za piekna eralcje i ciesze sie ze Wam sie podobało kurde chyba jednak kopsne sie na Kearneya na Sunrise :)
Kod: Zaznacz cały
peterhol9: ojjj tutaj nie ściągniesz nic niestety :( tutaj za to poczytasz o niezłych imprezach, ciastkach i ... wkleisz sety, których i tak nikt nie przesłucha :D :D
Avatar użytkownika
Tulipan aka Nexus
bania trwa nadal!
 
Wiek: 39
Skąd: Marki-Warszawa

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez Stelmach 29 kwi 2009, 13:45

Wielkie brawa chłopaki, dobrze widze zabawiacie się w UK :-) i brawo Sector. Twoją relację czyta się świetnie, spokojnie możnaby ją umieścić w jakiejść muzycznej gazecie, na prawdę przyjemna lektura.
O imprezce napisał mi dwa tygodnie temu Sherry przy okazji podesłał link do Outburst, ale niestety nigdzie nie znalazłem linków do setów. Bardzo żałuję bo line-up jest genialny - zero komerchy i sam czysty trance;-) Szkoda tylko że na mój zwyczaj nie notowaliście TL, szczególnie że jak wspomniałes niektóre klubowiczki znały tracki....mógłbyś sector zagaić temat a potem wylądować z taką panną w kiblu jak mnie zdarzyło się w Radomiu :D (zapytaj Jumy jak było).
To że Forbes gra świetnie i robi jeszcze lepsze numery, wcale mnie nie dziwi, zresztą nawet nie opłaca mu się wychylić poza Wyspy, gdzie jest w czołówce. Sherry podobnie, napisał mi raz że nawet finansowo że opłaca mu się nigdzie jeździć, a jeśli już to za min. 1000 EUR/set i obstawia tylko kultowe imprezy jak np. Trance Energy w Australli. No i fajna zajawka z Kearney'em bo na Sunrise będzie pewno znów z 30 tys ludzi i dopchać się do niego nie będzie jak.
Słowem gratulacje super imprezki, dajcie tam znać jak się bawicie gdzie indziej, bo macie przynajmniej okazję posłuchać jak brzmi rasowy trance. Wielkie pozdro!
Stelmach
Rave on!
 
Skąd: Łódź

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez ant 29 kwi 2009, 14:19

Zgadzam sie ze Stelmim, bardzo przyjemna lektura, gratuluje imprezy :)
Obrazek
Afterforest
Avatar użytkownika
ant
 
Wiek: 35
Skąd: Skierniewice/Wrocław

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez sector 29 kwi 2009, 20:40

Stelmach napisał(a):brawo Sector. Twoją relację czyta się świetnie, spokojnie możnaby ją umieścić w jakiejść muzycznej


Dzieki Stelmi :)
Stelmach napisał(a):ale niestety nigdzie nie znalazłem linków do setów


Mowisz i masz. W prawdzie to nie jest odpowiedni temat, ale co tam. W sumie wszystko zwiazane z impreza.

Mark Sherry
01. Mark Sherry pres Outburst - A Star Within A Star (High Contrast Nu Breed)
02. Fred Baker pres Y-Traxx - Mystery Land 2009 (Fred Baker vs Barry Jay remix) (New State)
03. Barry Connell - Frizzbomb (John O'Callaghan remix) (Goodgreef)
04. Mark Sherry & James Allan vs William Daniel - Future Primitive (Reset)
05. Mark Sherry vs James Allan - Blood Moon (Detox)
06. Simple Minds - Belfast Child (Jordan X bootleg mix) (CDR)
07. Skydive - Freefall (Joint Operations Centre remix) (Sherry's vocal edit) (CDR)
08. John O'Callaghan - Big Sky (Joint Operations Centre Deconstruction mix) (CDR)
09. Westbam - Wizards of the Sonic (Matt Darey vs Red Jerry remix) (Wonderboy)


http://www.sendspace.com/file/5niqtl

Bryan Kearney
Mojado - Kaktus (Joint Operations Centre Remix / Bryan Kearney's Kaktaub Tribute Intro)
The Prodigy - Charly (Joint Operations Centre Remix)
The Crosh - Salsa Master (Peppelino Remix)
Mark Broom - Things
Robin S - Show Me Love (Bryan Kearney's Unrequited Treatment)
Frank Biazzi - Turbulance
Underworld - Born Slippy (Unknown Rework)
Joy Kitikonti - JoyEnergizer (Psico Mix)
Barry Connell - Frizzbomb (Original Remaster)
The Doppler Effect - Beauty Hides In The Deep (John O'Callaghan Remix)
Marco V - Indicator
Laurent Garnier - Man With The Red Face (Kearney & Connell's Ressential Mix)
Tiesto - Suburban Train
Bryan Kearney - You Will Never Be Forgotten (Original Mix)
Tony De Vit - The Dawn (Bryan Kearney Remix)


http://www.megaupload.com/?d=4JUQ4UFS

Paul Webster
1. Green Velvet - Flash ( JOC rework)
2. Paul Van Dyk - For an angel ( Heatbeat rework)
3. Paul Webster - The Wolf
4. Paul Webster - Istanbul
5. Id - Id
6. Olive - You're not alone ( Paul Webster remix )
7. Ferry Corsten feat Betsie Larkint - Made of love


https://rcpt.yousendit.com/681097470/e1 ... 7f10964e11

Stelmach napisał(a):mógłbyś sector zagaić temat a potem wylądować z taką panną w kiblu jak mnie zdarzyło się w Radomiu :D (zapytaj Jumy jak było)


Powiem Ci ze o to, to nawet nie bylo jakos specjalnie trudno. Starczy ze robilem zdjecia a laski juz byly bardzo zainteresowane :- D Nie pomijajac faktu ze bylem ze swoja panna wlasnie w srodku. Nie mniej jednak, naprawde poruszenie bylo dobre. Sam rez stwierdzil ze zabiera swoj aparat na nastepna impreze :- D

Co do tego jak bylo u was w Radomiu to wierze, w koncu sam widzialem zdjecia :- D
Avatar użytkownika
sector
the king of bongo!
 
Wiek: 38
Skąd: /dev/null

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez sector 29 kwi 2009, 22:26

W ramach jeszcze malej promocji The Arches, pare 'oficjalnych' filmikow od Sherrego i Kearneya o/






tutaj w 7-8 sek widac nawet mnie i moja usmiechnieta facjate :- D


Avatar użytkownika
sector
the king of bongo!
 
Wiek: 38
Skąd: /dev/null

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez JohnnyKnoxville 29 kwi 2009, 23:47

sector napisał(a):Wszystko pieknie ladnie szlo, kiedy to nagle okazalo sie ze Rez zgubil dowod. Nie minelo 5min, kiedy to w cudem zguba znalazla sie w portwelu!
:D heheh Ogólnie to dzięki za relacje chłopaki..... ja bym to troche inaczej napisał Sector ale źle nie jest :D heheh Fakt faktem że Bryan mógłby częściaj wprowadzać jakieś zmiany do playlisty.... Zobaczymy co zagra na Sunrise ??? Mam nadzieje ze jak tak sie podnieca tym eventem, to zrobi moze jakieś specjalne reworki do czegoś ???? a z fotek które daliście to widze ze ta Szkocja tez bardzo skalista i górzysta.... Tak juz na koniec to co ja tutaj bede pisał :P i tak pewnie Sector o tym jak było pogadamy w lipcu w Kołobrzegu :P Zobaczymy jak nasze niewiasty będą sie zaopatrywały na fotki :D heheheh Moze sam wezme aparat, albo nawet kamere :D hehehehe
skromnie :P
John Askew - The Witch
Rory James - Memory Flush (The Viceroy remix)
The Viceroy & KOTO - The Horror
Iio - Rapture (Ian Betts Rework)
Tony De Vit - I Don't Care (Lee Haslam's Tech Trance Remix)
Liquid Soul - Global Illumination (McMahon & Marcuscha Remix)
McMahon & Marcuscha - Act Like You Know !!!! \o/
Sash - Mysterious Times (John Dopping Remix) !!!! \o/
John Dopping - Cognition !!!! \o/
Nick Sentience feat. DJ Kristian - Threshold
Kaeno & Denzo - North Star (Des Mcmahon Remix)
Avatar użytkownika
JohnnyKnoxville
John Askew fan
 
Skąd: http://www.recoverworld.com Parczew/Lublin

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez Stelmach 30 kwi 2009, 7:53

sector napisał(a):Sam rez stwierdzil ze zabiera swoj aparat na nastepna impreze :- D

Gorąco polecam, namawiam i zachęcam :D Metoda na aparat jest najlepsza i skutkuje od razu na tępe laski (szczególnie w Radomiu i w UK) :D BTS to Wam potwierdzi.

Sherry widzę targał konkretnie. Future Primitive niby taki sobie numer a na RTX ludziska latali na nim jak na najlepszych dropsach. Co do Kearneya to przydałoby się jakoś odświeżyć TL'kę. Filmiki robią wrażenie, dobra biba się Wam trafiła. Pozdro dla Wszystkich and see you soon at Sunrise.
Stelmach
Rave on!
 
Skąd: Łódź

Re: Barry Connell Tribute Night - The Arches / Glasgow - 24.04

Postprzez Rez 30 kwi 2009, 9:40

heh, kupie sobie jeszcze dlugi obiektyw i doczepiana lampe blyskowa:) wtedy bede krolem imprezy:P
Avatar użytkownika
Rez
 
Wiek: 37
Skąd: Wroclaw/Londyn


Powrót do Imprezy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 11 gości