[
Sisiek napisał(a):jeden telefon i mogłem ujrzeć Agusie która sprawnie konsumowała bułeczkę pod delikatesami mini europa
pewnie komicznie to wyglądało ale musiałam się najeść przed imprezą;d
Sisiek napisał(a):Przemek melduje iż pomiary dźwięku zostały przeprowadzone w profesjonalny sposób i oceniam iż było przyzwoicie.
nagłośnienie rzeczywiście nie było złe, jedynie lipa była jak się stało na końcu namiotu, bo dźwięk się odbijal (przynajmniej na początku), ale w środeczku czy pod sceną i jeszcze po włożeniu zatyczek było naprawdę nieźle.
Sisiek napisał(a):Aguś na piękne oczy i informacje o secie Westbama zdobyła jeszcze trochę chleba
zrobiłam się głodna choć przedten jadłam ile moglam xP a musiałam jeszcze jakoś dotrwać do Westbama. I jak się okazało siły były mi bardzo potrzebne:P
Sisiek napisał(a):Nagle w namiocie zaczęło się robić tłoczno i Łysy zaatakował
Sisiek napisał(a):Set bardzo mi się podobał ale najbardziej uradowało mnie to iż Agnieszka była w 7 niebie
a no była:D chyba pierwszy raz aż tak na livesecie
Sisiek napisał(a):Oby więcej imprez w tak miłym towarzystwie i w takim dobrym stanie.
+1
Moja recenzja juz dawno miała być...
Najpierw myślałam że tylko we dwójkę pojawimy się na tym festiwalu, ale dołączył się do nas Przemek, którego bardzo dawno (z rok) nie widziałam i którego milo mi było znów spotkać. Zdziwiona byłam, że tak mało ludzi. Pogoda była faktycznie marna - zimno i padało, ale jednak mieli pewnie wykupione bilety, ja to nawet jak by śnieg padał a miałabym bilet tobym przyszła:> Szczeg.olnie że bilet był drogi i miał grać Westbam. To głownie dla niego tam poszłam - uznałam że nie mogę przepuścić takiej okazji. Na bramce po raz pierwszy mnie przeszukiwali:P No i wiem już że lepiej nie brać na festiwale żadnych przedmiotów o ostrym zakończeniu, w tym parasolek:p Oczywiście za depozyt tak jak na Tegorocznym Open’erze 10 zł. I jeszcze bez gwarancji pilnowania tej rzeczy, więc naprawdę nie wiem za co sie płaci O_o Na początku było strasznie mało ludzi. Ale wolę to niż ścisk:p Od razu skierowaliśmy swoje kroki do - a jakże - namiotu Techno. Grał chyba Komix. średnio mi podchodziło. Wyglądał jak hiphopowiec. Wt5edy było dla mnie zdecydowanie za głośno. W namiocie było kilka osób. Jeden koleś zaczął tańczyć. Później poszliśmy się przejść i na piwo. Gdy siedzieliśmy przy stole, podeszła do nas pani, która była z rmf maxxx i chciała koniecznie zrobić wywiad z przedstawicielką płci pięknej, bo jak twierdziła, wszędzie miała samych chłopaków. Z niechęcią ale się zgodziłam wreszcie na kilka pytań. Później pani zwróciła się do Przemka, który powiedział, że przede wszystkim ceni sobie dobre towarzystwo na imprezie:)) Niestety tego wywiadu nie udało mi się nigdzie znaleźć:(( Gdy poszliśmy z powrotem do namiotu techno, grał już chyba Optymist. Teraz już prawie nie pamiętam, jak i co grał (minus późnego pisania recenzji). Tak jak Sisiek pisał, niektóre numery były dobre, ale za chwilę set tracił energię. Podobało mi sie średnio. Następnie wszedł Alan White. Słyszałam i czytałam, że to dobry zawodnik. Jego grę słyszałam po raz 1szy. Właściwie się nie zawiodłam. Jak to Sisiek stwierdził, Alan grał bardziej electro, niż techno. Technoelectro;) Dużo ciężkiego, masywnego, elektrusowego basu pamiętam, co mi nawet odpowiadało. Mało to było lekkie i skoczne, raczej ciężkie, mocne. Nawet OK, można było się pogibac pod sceną. To byłaby dobra rozgrzewka przed Westbamem. Jednak wcześniej przed nim wcisnęli jeszcze Pozioma X. Pewien akt odwagi:p Pozioma też po raz 1 słyszałam. Spodziewałam się, że nieco inaczej zagra - nie tak minimalno-progresywnie, spokojnie. Po Alanie to była kompletna odmiana. W set AW się jakoś tam wkręciłam, za to w miks Pozioma ciężko mi było... Nie spodziewałam się czegoś takiego... to namiot techno w końcu a nie progg/mnml;| Techno tam prawie nie było. Po secie Alana wydawało sie że Poziom zamula (Sisiek zaprzeczył, musze mu przyznac pewna rację, ale takie było me pierwsze wrażenie). Dla mnie za cicho za spokojnie, nie to czego oczekiwałam przed Westbamem. Może akurat wtedy nie trafiła do mnie taka muzyka (choć pewnie ambitne miksowanie, technicznie było b. dobrze), a może takie granie jest nie dla mnie.. Przed Westbamem taki set to nie do końca chyba dobry pomysł. Na koniec seta Pozioma wszedł jakiś koleś z innej sceny (chyba z tej pierwszej hałsowej... choć tam słychać było więcej Hiphopu i praktycznie cały czas pustki pod tą sceną były, myślałam że na hałsy się ludzie zlecą o_O), który miał już raczej „w czubie”, i zaczął „rozgrzewać” ludzi typowo hiphopowym freestyle’owym nawijaniem, które do muzyki Pozioma miało się nijak (nie mogliśmy wyrobic, jak najpierw wołał „Poziom dziesiąty!” a dopiero potem go poprawił ktoś i wołał „Poziom Iks” <lol> nawet nie wiedział, kto tutaj gra, a wlazł przeszkadzać, nie mając pojęcia, że do takiej muzyki freestyle nie pasuje). Wręcz kaleczyło to uszy. Na początku sie śmiałam z tego pajaca i było dość zabawnie, jednak kiedy wszedł Westbam, a ten koleś (nie wiem, czy to nie był Wujek Samo Zło) nie przestał, zapowiedział Westbama - ok, ale jak leciał już pierwszy kawałek puszczony przez Gwiazdę wieczoru, a on dalej coś tam co takt (jakieś głupoty) dokrzykiwał, przestało być mi wesoło... W miarę upływu czasu coraz bardziej się denerwowałam. Nie pojmowałam czemu ktoś stamtąd go nie zdejmie. Czemu Poziom mu nic nie powiedział. Ja bym od razu takiego wywaliła... set mi będzie psuł:[ Na myśl że ten pajac zepsuje set Westbamowi (nie dało się słuchać muzyki przez niego) krew mnie zalewała. Miałam ochotę sama tam pójść i powiedzieć komuś żeby zdjął tego kolesia ze sceny. Chyba na szczęście się w końcu opamiętali, bo gościu zszedł i wreszcie mogłam spokojnie słuchać Westbama. I wówczas zaczęło się najlepsze
Już od pierwszego tracka byłam niemalże wniebowzięta. Każdy kolejny był tak samo dobry jeśli nie lepszy, praktycznie. Pamiętam że zaczęłam skakać bez opamiętania i mówić „jak on super gra!!”, euforia. Ten set to właściwie było spełnienie marzeń... Oczywiście nie muszę pisać, że przebił wszystkich innych, których słyszałam tej nocy... Westbam grał dość wolno i chyba wyłącznie z winyli. Jak juz ktoś pisal, aż miło słuchac i patrzeć, gdy ktoś tak ładnie ciśnie z winyli. (Jakoś ostatnio dość rzadko słucham/widzę kogoś grającego z winyli. Może przypadek;) Przy 3-4 tracku seta miałam z tej wielkiej radości łzy w oczach, podobało mi sie niezmiernie... zrobił mi sieczkę z mózgu. Wolne tempo, mocne, elektrusowate uderzenia. nie byłby sobą, gdyby nie wplótł gdzieniegdzie breakbeatu, sążnego breakbeatu. Oszalałam usłyszawszy motywy z Hard times, niestety nie cały track. (Ten kawałek to jeden z niewielu utworów mojego życia. 50/10.) Kolejne szaleństwo przy Westbam & Afrika Bambaataa - Agharta (The City Of Shamballa) i niedowierzanie, że to puscil (bałam się, że hitów za bardzo nie będzie grał). Tak się darłam, że cały kolejny dzień i jeszcze trochę następnego miałam chrypkę. Ale niech wie, że nam (mi) się podoba. (Jedna dziewczyna koło mnie strasznie się rozpychała , machała rękami i koniecznie chciała, żeby Westbam na nią popatrzył. Wkurzające, rozpraszała mnie przy słuchaniu seta. W końcu się zamieniłam z Siśkiem na miejsca, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna. Westbam zresztą był dość daleko, mimo że stałam (a jakże) przy przedniej barierce.)
Oprócz hitów takich jak Agharta, Beatbox rocker czy Hard times (częściowo) własciwie nie znałam żadnego utworu. Technicznie wyśmienicie, niekiedy w ogóle przejść nie było słychać. Oczywiście skrecze łokciem:-D Niestety nie zdążyłam tego nagrać.
Nie chciałam, żeby kończyl. Tak jak pisał Przemek to jakaś pomyłka, żeby on grał tylko 1,5 h, jak wszyscy. Od razu jak tylko to zobaczyłam w timetable przed imprezą, mina mi zrzedla.
Na koniec zamachał charakterystyczną okładką „Beatbox rocker” i już wiedzialam, co poleci. Była to chyba wersja rozszerzona, ale strasznie się cieszę, że nie żaden remix. Wykorzystałam swoje ostatnie siły do tańca. Byłam już prawie nieprzytomna ale i przeszczęśliwa. Cudownie było słuchac na żywo i mieć tak blisko kogoś, kogo się słucha od 13 roku życia do dziś i uwielbia. Kto jest właściwie legendą (nawet hiphopowy pajac na scenie mówił : „Westbam! Legenda!” chociaż pewnie prawie nic nie wiedział o nim..). A setem mnie poskładał. True King Of Technoelectro (Pop;).
Jakaś dziewczyna obok mówiła, że on podobnie gra na Maydayu, co potem się potwierdziło (ponoć podobnie zagrał na tegorocznym Mayday w Niemczech). Bardzo mnie zachęcała do przyjazdu na tęże imprezę. Już w tamtym roku miałam być. W tym - wahałam się, ale jeszcze parę innych czynników zdecydowało, że postanowilam pojechać:p Po występie Westbama stwierdzilam, że musze być.
Po nim miał grać ktoś kto chyba nie dotarł, więc jeszcze raz za stery wszedł Alan White. My już byliśmy wyczerpani, mieliśmy zamiar sie zmywać. Cały namiot skandował na bis: „West-bam! West-bam!” Niestety DJ był już zdaje się zmęczony. Nie zagrał ani traka wiecej. Długo żegnał się z publicznością. Nawet na chwilę do niej wyszedł i niektórzy szczęśliwcy, którzy stali bliżej, zdążyli z nim czy zamienic słowo czy cyknąć fotkę. My próbowaliśmy sie dopchać, ale nim się udało , Westbam udał się na zasłużony spoczynek. Szkoda, ale rozumiem go. Robiliśmy wiec sobie na koniec fotki sami ze sobą:D
Ze względu na towarzystwo oraz głównie Westbama, ten Event (;P jak na Creamfields było prawie;) wspominam fantastycznie. Warto było czekać, przyjechać i wydac te 49 zł:P