Na tvn24.pl pojawił sie artykuł o Kosiku:
"Jakub Rene Kosik ma 27 lat i jest didżejem. Jego utwór "Mekka" zainteresował muzułmańskich ekstremistów. Tak, że grozili mu śmiercią.
Pierwsza groźba pojawiła się w wigilijną noc 2009 roku, chwilę po północy. Producent muzyczny Jakub Rene Kosik odszedł od stołu i odpalił Facebook’a:
„Usuń kawałek albo zginiesz psie”. Z każdą minutą napływały kolejne pogróżki: „Zadarłeś z Islamem”, „Nigdy nie wybaczymy ci tego, co zrobiłeś naszej religii. Zabawiłeś się nami, teraz my będziemy się bawić tobą”, „Jesteśmy wszędzie. Zapomnij o międzynarodowej karierze”.
Do rana otrzymał ponad 300 wiadomości. W tym od 8-latka, najprawdopodobniej z Francji: „Jakub Rene Kosik – zginiesz psie”.
Fundamentalistom nie spodobał się utwór „Mekka”, który polski didżej umieścił na internetowej stronie sklepu muzycznego. A dokładniej - wstawka z modlitwą muzułmańskich imamów. Kilka lat wcześniej brytyjska grupa Faithless miała podobny problem z utworem „God Is a DJ”.
– Uśmiechnąłem się głupio i powiedziałem dziewczynie „chyba chcą mnie zabić za utwór”. W pierwszej chwili nie zareagowała – wspomina Jakub. – Później wpadła w histerię – dodaje.
Kosik spędzał wigilię u jej rodziców. – Dlaczego nie pomyślałeś o bliskich? – powtarzała w płaczu matka dziewczyny. – To terroryści. Mogą już po do nas jechać! – krzyczała.
„Lepiej wykasuj, inni kasowali”
– Miałem mieszane uczucia – opowiada Kosik. – Najpierw pomyślałem „jest fajnie, będzie promocja”. Później zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie skrzywdziłem tych ludzi. Ale mój utwór miał być hołdem dla ich kultury. Na końcu ogarnął mnie lęk – przyznaje didżej.
Z tego lęku nie przespał nocy. Do rana odpisywał na maile z pogróżkami. Każdemu z osobna: „Przepraszam, nie chciałem urazić Twoich uczuć religijnych”.
I czytał nowe listy od fundamentalistów z Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Turcji i krajów afrykańskich: „Tutaj jest link do filmu z tym psem. A tutaj link do myspace. Obejrzyjcie i zapamiętajcie dokładnie ten ryj” ; „Następnym razem zapytaj nas o zgodę”.
Didżej radiowy z jednego z państw afrykańskich (Kosik nie chce zdradzić jego personaliów, ani kraju z którego pochodzi) radził: „Lepiej wykasuj ten utwór. Didżeje, którym wcześniej grożono, zawsze się uginali”.
Kosik skasował utwór. Ataki ustały.
Blef?
– To była gruba afera. Wiele osób w środowisku producenckim podejrzewało Kubę, że to celowy chwyt marketingowy – mówi Marcin Żyski, znajomy Kosika i redaktor naczelny „DJ Magazine”.
– Czy naprawdę myślicie, że chciałoby mi się to wszystko fabrykować? – irytuje się Kosik i pokazuje dziesiątki screenów stron internetowych z groźbami.
Minęły trzy tygodnie. Czy dzięki pogróżkom zyskałeś na popularności? Masz więcej zaproszeń na imprezy? – pytam.
– Nie odczuwam większego zainteresowania – odpowiada. – Mam tylko żal, że zostałem tak potraktowany przez fundamentalistów. I współczucie, że nie są w stanie spojrzeć na sprawę bardziej liberalnie – dodaje.
Wspólna modlitwa
– Ta reakcja jest zapewne konsekwencją złego traktowania muzułmanów w państwach zachodniej Europy, gdzie czują się obywatelami drugiej kategorii. W Polsce nasza sytuacja jest dużo lepsza – tłumaczy Grzegorz Bogdanowicz, przewodniczący Warszawskiej Gminy Wyznaniowej Muzułmańskiego Związku Religijnego. – Proszę też nie myśleć, że wszyscy muzułmanie to fundamentaliści – dodaje.
– To znaczy, że dialog między muzułmanami a chrześcijanami jest możliwy? – pytam Bogdanowicza.
– Co ja panu będę opowiadał. Proszę przyjść na coroczną wspólną modlitwę. Najbliższa odbędzie się 26 stycznia w Katedrze Diecezji Warszawsko-Praskiej pod wezwaniem św. Floriana – odpowiada.
W ubiegłym roku wspólna modlitwa odbyła się w meczecie. Trzysta osób – muzułmanie i katolicy – wymieszali się w ławach, czytali Koran i Biblię, modlili się do Allaha i Boga w trzech osobach. "
zrodło - tvn24.pl