Słuchałem jakiś czas temu i najlepsze wrażenie robiły dalsze pozycje. Innymi słowy, album rozkręcał się z każdym numerem. Początek może nie tyle nudny, co czasem zbyt banalny i trywialny. Rozumiem, że to trance, a nie sztuka sięgania prawą reką do lewej kieszeni, ale melodia w "Chinook" trochę drażni. Wiem jednak, że ma ona wydźwięk typowo eventowy i stanowi bezbłędnie odczytywany sygnał
rączki w górę ![Wink ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
. Za to numery takie jak "Lima", remake "Swirl" i kończące "Mr. Capuccino" (btw w informacji od dystrybutora nazwany był "Mr. Capacino"
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
) to już bardzo porządne granie. Pozycja na pewno in plus i nawet przeciwnikom Schulza polecam przesłuchać, żeby przekonali się, że w końcu, po latach, znów udało mu się zrobić progressive bez komercyjnych naleciałości.