przez Vidia 26 mar 2010, 15:59
Chicane - Offshore (Disco Citizens Edit) to zdecydowanie jeden z utworów mojego życia. Po raz pierwszy usłyszałam go w dzieciństwie w 1996, może w 1997 roku. Dokładniej mówiąc, zobaczyłam teledysk na Vivie. Do dziś uważam go za jeden z moich ulubionych. Tamtejsze połączenie przepięknej muzyki z obrazem wywołało we mnie wiele niezatartych wrażeń/uczuć.. Właściwie doświadczenie tego dzieła (bo tak to muszę nazwać) to chyba jedno z najgłębszych przeżyć w moim życiu. Wywołało we mnie coś nieopisanego; coś, czego nie jestem w stanie z niczym innym porównać, bo jest to niepowtarzalne. Kawałek nieuchronnie kojarzy mi się z czasami dzieciństwa i właściwie oprócz "Sin city" i paru innych to właśnie on spowodował, że pokochałam trance. I Chicane'a :p
Dlaczego takich teledysków się już nie robi:|
Wersja oryginalna , ta z połamanymi bitami, nigdy mnie, wychowanej na Disco Citizens Edit, do końca nie przekonała. Aczkolwiek też lubię. Niestety jestem już (pewnie na zawsze) kompletnie skrzywiona przez wersję teledyskową i doznane dzięki niej przeżycia. Raczej nic już tego nie zmieni i nic nie dorówna jej u mnie.
Wczoraj zapoznałam się z wersją albumową Offshore (Far from the maddening crowds; przepiękny album, po jego przesłuchaniu jeszcze bardziej uwielbiam i podziwiam Nicka) i być może przemówi tu przeze mnie znów skrzywienie przez wersje bezwokalowe, ale kompletną pomyłką wydaje mi się osadzenie w Offshore wokalu;) Sam wokal nie jest zły, ale jak dla mnie Offshore zawsze był i pozostanie czystym instrumentalem. Dlatego takie wynalazki ostro mną szarpią, Offshore to dla mnie niemal świętość;)