Ta... kolejna moje ulubiona lektura z archiwum ksiąg upliftników. To chyba wtedy na dobre zakochałem się w upliftach i wiedziałem, że to będzie miłość na długie lata. Chyba szczyt świetności jakości przekazu dla tej muzyki dla mojej percepcji przeżywania i delektowania się delikatnym, emocjonalnym, brzmieniem upliftów.
Wtedy jeszcze nie miałem internetu i ziomek zgrywał mi wszystkie audycje na płyty, nie znałem FMT i sam zgłębiałem nurt tej muzyki. A potem poznałęm się to bydło i ... przestałem tak pięknie idealizować ten gatunek, bo masa krnąbrnych i niepoprawnych umysłowo ludzi i pisało i nadal pisze, że to przesłodzone cukierki, pianinka i takie tam...
W ogóle cały ten okres należał m.in do Freda Piekarza i te uplifty w ogóle się nie starzeje. Duma belgijskich słuchaczy trance'u.
CONFIRMATION