Może muzyka elektroniczna o bardziej klubowym odcieniu nie jest zdominowana przez wydawnictwa albumowe, ale mimo to pojawiają się krążki, którym po prostu wypada poświęcić więcej niż chwilę. Dla części znalazło się miejsce w innym, stosownym dziale, lecz niektóre pozostawione zostały na forum bez słowa, bo łatwiej rzucić tylko nazwą albumu i ewentualnie krótką recenzją, niż zakładać specjalny temat. Co ostatnio zajęło Waszą uwagę? Do czego konsekwentnie wracacie mimo upływającego czasu? Proponuję nie ograniczać się tylko do muzyki elektronicznej. Rock, rap, reggae czy nawet disco polo mile widziane, jeśli tylko mają coś, co czyni je wyjątkowymi.
Ode mnie na początek:
Albumy
The Field - "From Here We Go Sublime"
Blue Pilots Project - "Flight for Everyone"
Michna - "Magic Monday"
Wszystkie trzy zdecydowanie stonowane, nawet The Field, chociaż z technicznego Kompaktu. Najlepiej znane powinno być "Over the Ice". W sumie to dzięki niemu poznałem ten album. BTW Willner nadchodzi z kolejnym longplayem. "Flight for Everyone" to projekt na znacznie mniejszą skalę, ale w kwestii poziomu idealnie odzwierciedla formę starego Klik Records. Z kolei "Magic Monday" słucham zupełnie od niedawna. Być może kojarzycie Michnę z pierwszego 'downtempowego' krążka ostatniej kompilacji Jamesa Zabieli.
Kompilacje
Nick Warren - "Global Underground 024 - Reykjavik"
Anthony Pappa - "Balance 006"
Co tu dużo mówić. Sztandarowe serie wydawnicze GU i EQ. Mój ulubiony miks Warrena dla tego labelu, pewnie dlatego, że zbudowany przede wszystkim w oparciu o fantastyczne progresywne brejki, Momu - "The Dive" <3. Pappa w podobnym stylu - jest Fretwell czy KVK (oczywiście "Reality Theory"), a na drugiej płycie zawsze gniecie mnie wejście "Connected" Cana i ostatnie, zwariowane "Beija Flor", czyli sekwencja trzech pierwszych nagrań z "Nothing Lasts... But Nothing is Lost".