Jeden z moich tegorocznych faworytów. Kawałek utkwił w mojej pamięci już po pierwszym odsłuchu i dalej gdzieś tam siedzi. Już nawet nie pamiętam, gdzie pierwszy raz dane było mi go usłyszeć. Obstawiam audycję Kintara, ale mniejsza o to
Oryginał wiele ma do zaoferowania. W zasadzie trudno do czegokolwiek się tutaj przyczepić. Harmonia wręcz perfekcyjna, bez zbędnych udziwnień, umiejętne budowanie atmosfery, głęboki bassline, kapitalne tło dla głównej melodii, czego chcieć więcej? Maindave, bo chyba tę wersję słyszałem jako pierwszą, nie ustępuje pola oryginałowi, mknie solidnie do przodu, ale jednak końcowe frazy oryginału bardziej gniotą.
W ostatnim czasie często królują u mnie wersje dub - tak było choćby w przypadku niedawnych wydawnictw Moshica. I w tym przypadku świetnie dub wypada. Ale co wypada źle? Różnorodność brzmienia poszczególnych wersja naprawdę mnie zaskoczyła, tym bardziej, że wszystkie trzymają poziom.
W pozostałe wersje nieco mnie się wsłuchiwałem, ale na pierwszy rzut oka nie powielają oryginalnego brzmienia.
Wsłuchiwanie się w te dźwięki o tej porze to czysta przyjemność