Now follow me freely
as I lead you to
my own reality.
KAI TRACID - CONTEMPLATE
Dla mnie piękny jest ten album, dlatego postanowiłam o nim napisać.
CONTEMPLATE, wydany w r. 2003. Dopiero po przesłuchaniu albumu dowiedziałam się, z którego roku pochodzi. Zdziwiłam się. Słuchając wydawało mi się, że te utwory powstały kilka lat wcześniej. Być może tak było, pewnie wiele spośród utworów powstało dużo wcześniej.
Myślę, że ten album nie każdemu ma szansę się spodobać. Trzeba lubić takie brzmienia - dość charakterystyczne dla Tracida. Niektórych mogą nudzić, może przeszkadzać ich wtórność, powtarzalność. Ja je lubię, więc jestem wręcz zadowolona, jak jest ich sporo.
Nie uważam tego albumu za wybitny, genialny, na 10/10. Jest w nim jednak coś, czego nie umiem dokładnie określić - coś, co sprawiło, że nie skończyło się u mnie na jednokrotnym odsłuchu. Że chce mi się co jakiś czas do tego albumu wrócić. Coś, co mnie przyciąga, co mi się podoba. Na pewno przyczyniają się do tego ‘tracidowe’ brzmienia, które bardzo lubię - nie tylko u KT. Wszystkie utwory ułożone po kolei w nieprzypadkowy sposób (często na albumach spotykam się właśnie z przypadkowym ułożeniem) tworzą pewną przemyślaną całość. Mają klimat i pewną wymowę zarówno jako samodzielne utwory, jak i jako całość.
Bardzo lubię, wręcz uwielbiam okładkę:
1) Welcome.
Ciekawe wprowadzenie. Pamiętam swoje lekkie zaskoczenie przy pierwszym słuchaniu;] Podoba mi się dopasowanie tekstu (złożonego w dużej części z tytułów i tekstów utworów Kaia) i tła muzycznego. Tło bardzo fajne.
2) Express your hidden passion.
Kai ma zazwyczaj proste, nieskomplikowane kompozycje i m.in. za to go lubię. Sprawa ‘prostoty’ w muzyce czy w ogóle w sztuce jest dla mnie skomplikowana, złożona:P Prostota jest skomplikowana - paradoks;) Jeszcze z tym się do końca nie uporałam, choć sporo na ten temat myślałam. Zdarza się, że co dla jednego jest szlachetną prostotą, dla drugiego jest banałem. Nie potrafię wytyczyć granicy. Może trzeba się superdobrze znać na muzyce/sztuce, żeby wyznaczyć miejsce, punkt, na którym kończy się szlachetność, wysmakowanie, a zaczyna banał. Ja się zatem tego nie podejmuję. Ocena prostota szlachetna/banał jest w dużej mierze subiektywna. Odwołuje się do naszego poczucia piękna, a to już jest wybitnie indywidualne. Dlatego napiszę ze swojego punktu widzenia. Utwory Kaia bywają proste, nawet bardzo. Niekiedy składają się z niewielu warstw, brzmień, dźwięków. Jestem jednak zdania, że piękno, poziom, wartość utworu nie zależy od ilości dźwięków go tworzących. Czasami Jeden krótki dźwięk odpowiednio użyty może wywołać większe napięcie, większe wrażenie niż kilka dźwięków naraz. U Kaia występują proste melodie. Lubię jego oszczędność, nienatarczywość. Dzięki m.in. temu udaje mu się tworzyć szczególny klimat. W EYHP podoba mi się praktyczne każdy dźwięk, podkład, hardtransowa barwa melodii. Express your hidden passion, here and now.
3) Follow me freely. Ładna, delikatna melodia, która wchodzi już na początku. 2.05 - niesamowity moment. Wchodzą nowe dźwięki, prosty motyw a jednak jest w nim coś niezwykłego. Właściwie nie wiem do końca, co i dlaczego robi ze mną ten album;p 3.50 - typowe transowe dźwięki... uwielbiam takie. Niby prawie nic się nie dzieje w tym utworze, a jak się wsłuchać mocniej - to cały czas. Bardzo ładna, lekko może melancholijna kompozycja.
4) 4 just 1 day (Energy mix).
To większość zna. Mocne , długie (ośmiominutowe), hardtransowe uderzenie. Potężna stopa. Pamiętam, jak za pierwszym przesłuchaniem nie dotarł do mnie ten utwór;] Potem się przekonałam, nastąpiło to szybko. Kolejna sprawa - teksty. Niektórzy się z nich śmiali - że są banalne, pseudofilozoficzne. Ja nie podejmuje się oceny. Staram się wsłuchiwać w nie, odnosić je do warstwy muzycznej. Wiele fragmentów do mnie trafia i wcale nie wydają mi się takie głupie. Teksty tego rodzaju nieczęsto słyszę w muzyce elektronicznej, jeszcze rzadziej w transie. Próby oddziałania nie tylko muzyką, ale często też tekstami, wychodziły Kaiowi różnie. Jest to jednak coś ciekawego, innego i przez to dla mnie pozytywnego. Dla mnie ten utwór na przestrzeni paru przesłuchań stal się czymś wyjątkowym. Za kolejnymi przesłuchaniami to się tylko potwierdzało i potwierdza. W środku pianino z prostą, ale zapadającą w pamięć melodią. Tekst zaś jest jednym z moich ulubionych i bliskich mi:
For just one day
I wanna break all regulations,
Because we all go the same way,
and we all pass the same stations.
For just one day
I wanna feel totally free,
no responsibilities, just everything is okay.
No desires, just surviving is the key.
For just one day
I wanna ignore our senseless fate,
Colours are victorious over the grey,
stop to get controlled by the state.
For just one day
I wanna forget the value of money and gold,
I wanna live life my way,
and loose my inhibition threshold.
5) Far beyond your wildest imagination.
Podoba mi się od pierwszych nut. Jak by nie patrzeć, każdy utwór wnosi coś innego, zawiera koncept. Po 1 minucie wchodzi melodia, która połączona w dalszej części z basem powoduje u mnie lekki dreszcz. Nie ma tu wielu dźwięków, przez co mogę odpowiednio docenić piękno każdego. Sisiek kiedyś mówił, że lubi, jak jest wiele dźwięków naraz - właśnie ja niekoniecznie;) Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przez cały album jest tu opowiadana jakaś historia - faktycznie jakby Kai prowadził nas przez jego ‘own reality’. Ja się w tej podróży świetnie czuję.
6) Drift deep into your own thoughts.
Melodia, na której opiera się kompozycja, stopniowo, nieśpiesznie się wyłania i kształtuje. Potem prowadzona jest aż do końca przez cały utwór. Dużo tu ‘kwasowych’ brzmień. Ta propozycja mogłaby być IMO nieco bardziej urozmaicona. Do końca do mnie nie przemawia, tak jakby troszkę zabrakło pomysłu na wykończenie. Mogłabym mu pomóc xP W tle pojawiają się dźwięki podobne do tych zawartych w Binary Finary - 1999 (Kay Cee). Mniej więcej w drugiej poł. lat 90. były one często używane.
7) I don’t want to live forever.
I don't want to live forever
the world keeps changing
I stay the same
Ładny, urzekający mnie, stłumiony bas. Pierwszy wokal damski. (Nie licząc pani mówiącej w EYHP.) Tytuł od razu mi się spodobał - zgadza się z moim poglądem;p Subtelna melodia, delikatne tło...
8) Pure acid.
Przyszedł czas na perełkę. PA jako pierwszy usłyszałam z całego albumu, bo nie słuchałam wpierw po kolei (dopiero później). Spodobał mi się na tyle, że miałam prosić o podpis pod nickiem na forum ‘Pure acid’ ;] No i puszczałam go Siśkowi w autobusie linii 523 :p Po łagodnej kompozycji mocniejsze walnięcie. Stopniowo się rozwija, Kai bardzo fajnie rozwija utwory, dawkuje napięcie. Lubię takie acidowe brzmienia, twardą stopę, zdecydowane, niemal techniczne dźwięki. W środku powtarzający się, pokręcony motyw. Trzeba lubić takie brzmienia, powtórzę - w przeciwnym razie chyba może być nieco nudno.. Albo tą oszczędnością środków wyrazu się delektujesz, albo ona ci nie wystarcza, przeszkadza, nie odpowiada.
9) Running through your veins.
Od początku jeszcze inne, mroczne dźwięki, fajny bas. Motyw z dołu przejmuje też góra. Klimat niepokoju, niepewności, może jakiegoś niebezpieczeństwa. Dla mnie mimo to trochę ‘niezupełny’ jest ten track.
10) Contemplate the reason you exist.
I na koniec też coś znanego. Tę melodię nauczę się grać oburącz na pianinie:P
Sam album kończy się bardzo dziwnie, nietypowo. W każdym razie: http://www.tracid.de ;-))
Takiego klimatu/nastroju, pieczołowitości, poukładania, dokładności przemyślenia próżno szukać w pewnie większej części dzisiejszych albumów. Kai jest zdecydowanie jednym z moich najukochańszych producentów ever. Martwi mnie bardzo, że od dłuższego czasu po absolutnie genialnych Inflator, Aural Border, Depressive Mood nic nie wydaje:( i nic nie wiem co u niego. Niecierpliwie czekam na jakąś bytność, aktualności na stronie, imprezy, nowe wydawnictwa.